Jestem rodowitym warszawiakiem (rocznik-1940) nic więc dziwnego, że jestem kibicem - sympatykiem warszawskich klubów. W latach swej młodości interesowałem się różnymi dyscyplinami sportu: lekkoatletyką, żużlem, rugby, kolarstwem, koszykówką, piłką nożną itd. Trenowałem min. w szkole piłkę nożną, w wojsku biegi średnie a w klubie CWKS LEGIA należałem do Sekcji bokserskiej.
Wkrótce stałem się stałym bywalcem stołecznych oraz polskich aren sportowych, podczas imprez różnej rangi i dyscyplin sportowych, min:
Lekkoatletyka: międzynarodowe mityngi i mecze Polski z USA, RFN, ZSRR czy Wielką Brytanią, Memoriał J. Kusocińskiego.
żużel - międzynarodowe zawody oraz mistrzostwa Polski na torze Budowlanych /obecnie - Skry/
Boks - mecze międzypaństwowe, rozgrywki ligowe czy pojedynek PAPPA z PIETRZYKOWSKIM w 1956r. podczas turnieju przedolimpijskiego.
Piłka nożna - spotkania ligowe o mistrzostwo 1 ligi i o Puchar Polski /w 1955 i 1956 CWKS - dublet/ mecze ze SLOWANEM w ramach PKME /puchar Europy/, z REIMS z KOPACZEWSKIM, z DUKLI na 50-lecie oraz z TOTTENHAMEM. W pa?dzierniku 1957r. byłem świadkiem historycznego zwycięstwa 2:1 nad ZSRR w Chorzowie w ramach eliminacji do M?`58. W 1967r. na stadionie X-lecia podziwiałem grę RIVELINO w meczu z BRAZYLIA, którego osobiście poznałem w 1978r. w ROSARIO.
Od 1955r. stałem się sympatykiem piłkarskiej drużyny CWKS LEGIA, na dobre i złe przez kolejnych 44 lat, z szacunkiem odnosząc się do każdego rywala. Uczestnictwo w zawodach piłki nożnej nie ograniczyłem się do zasiadania na trybunach stadionów i kulturalnego dopingu.
Ukończyłem kurs sędziego piłkarskiego i przez 10 lat sam rozstrzygałem na płycie boiska w ponad 500 spotkaniach różnych klas okręgu warszawskiego.
W międzyczasie rozpoczęłem (od 1975r. i czynię to nadal) działalność w PZPN w tematyce wychowawczej i dyscyplinarnej oraz sportu POLONIJNEGO, organizowanego w naszym kraju. W latach 70-tych i 80-tych cały czas wolny poświęcałem na właściwe usytuowanie Sekcji Sympatyka w ramach klubu CWKS LEGIA oraz na współorganizowanie w POLSCE Klubów Kibica piłki nożnej wspólnie z red. G. ALEKSANDROWICZEM, niestrudzonym organizatorem i animatorem KK, wielkim przyjacielem kibiców. W 40-letniej historii sekcji byłem pierwszym prezesem wybranym przez członków sekcji nie związanym z wojskiem. Uczestniczyłem jako przedstawiciel sekcji we wszystkich XI Zjazdach Klubów Kibica. W powstałej z inicjatywy delegatów Ogólnopolskiej Radzie Klubów Kibica przy Wydziale Wychowania - P.Z.P.N. pełniłem funkcję wiceprezesa.
Obecnie w nowopowstałym Stowarzyszeniu Klubu Kibica Reprezentacji Polski /1998/ pełnie funkcje wiceprezesa.
W roli obserwatora zaliczyłem 5 kolejnych /1974, 1977, 1981, 1984, i 1987/ Polonijnych Igrzysk Sportowych. W 1974 r. w II P.I.S. a pierwszych po wojnie, w turnieju piłkarskim zwyciężył K.S. "ORZEŁ" CHICAGO /USA/.
W tym samym czasie za granicą stałem się znanym polskim kibicem piłkarskim goszczącym na imprezach najwyższej rangi - finałach mistrzostw ŚWIATA i EUROPY.
Pracując w Czechosłowacji byłem w 1969r. na LXV M.Ś. amatorów w kolarstwie torowym, które odbywały się w BRNIE a w których startowali torowcy polscy, min. J. KIERZKOWSKI.
Zaś na XXVIII M.Ś. w narciarstwie klasycznym w STRBSKIM PLESIE w 1970r. oglądałem biegi oraz podziwiałem piękne skoki na średniej i dużej skoczni.
Nie zaniedbywałem również LEGII. Na ostatnie spotkanie decydujące o tytule Mistrza Polski z Ruchem Chorzów przyjechałem z transparentem o poniższej treści "Legio Warszawa spraw Ruchowi tęgie lanie niechaj tytuł mistrza Polski w Warszawie zostanie!" chyba pomogło, Legia wygrała 6:2.
Zaliczyłem 6 kolejnych finałów M.Ś. od 1978r. /ARGENTYNY/ - do 1998r. /FRANCJI/ oraz 3 finały MISTRZOSTW EUROPY - ITALIA`80, - UEFA`88 /Niemcy/ oraz ENGLAND`96.
W Polsce obserwowałem 4 kolejne /1990, 1992, 1994, 1997/ Polonijne Mistrzostwa świata w piłce nożnej, które odbywały się w Stalowej Woli.
Pierwszym mistrzem została reprezentacja POLAKóW z LITWY. W II i III-ich P.M.Ś. wygrał zespół reprezentujący Związek Polonijnych Klubów Piłkarskich Wschodniego Wybrzeźa z USA.
W IV-tych 2-krotny mistrz musiał uznać wyźszość POLONEZA WIEDEŃ przegrywając po dogrywce w rzutach karnych.
W ARGENTYNIE, HISZPANII i MEKSYKU kibicowałem reprezentacji Polski ciesząc się ze zwycięstw i smucąc z poraźek.
We WLOSZECH, USA i FRANCJI podziwiałem wirtuozów piłki noźnej /Argentyńczyków, Brazylijczyków, Chilijczyków, Urugwajczyków/ oraz zespoły europejskie, które nad techniką przedkładają dyscyplinę taktyczną.
Koniec XX-wieku zakołczyłem spełnieniem swoich najskrytszych marzeń. W jednym roku zobaczyłem dwie imprezy światowej rangi, igrzyska olimpijskie Sydney i finały EURO 2000.
W poprzednim stuleciu obejrzenie jedenastu innych wielkich imprez zajęło mi aź 22 lata. W 1999 r. wybrałem się po raz pierwszy w grupie kibiców z Klubu Kibica Reprezentacji Polski na ostatni mecz eliminacji EURO 2000 do Sztokholmu na stadion Rasunda. Z nadzieją, że tym razem Polacy pokonają Szwedów, w najgorszym razie zremisują, aby w barażach wywalczyć pierwszy upragniony awans. W spotkaniu tym najlepsi byli jednak kibice. A piłkarze, pomimo wspaniałego dopingu nie utrzymali nawet remisu przegrywając 0:2. W okresach przestojów w grze naszych piłkarzy miałem czas, aby myłlami wracać do poprzedniego mojego pobytu na tym samym stadionie prawie 11 lat wcze?niej. W tedy to po golu Ryszarda Tarasiewicza rozpierała mnie duma. Pomimo przykrości jaką sprawili nam piłkarze nie mogłem pozbawić się przyjemności przeżywania kolejnych meczów podczas finałów EURO 2000, mając jeszcze w pamięci wspaniałą atmosferę podczas ENGLAND'96. I to nie tylko na boiskach, ale przede wszystkim na trybunach. W meczu otwarcia, przeciw będącej gospodarzem Belgii wystąpił nasz ostatni rywal Szwecja. I niczym nie zachwycił. Mecz odbywał sią na dawnym Heysel, słynnym z tragedii, bijatyk i awantur jakie tu się odbyły podczas pamiętnego finału Pucharu Mistrzów_86 pomiędzy Liverpoolem a Juventusem, którego barw bronił Zbigniew Boniek. Zobaczyłem stadion całkowicie przebudowany, nowoczesny. Aby nie przypominał tamtej tragedii i hańby zmieniono mu również nazwą na królewski "King Baudoin Stadium". Synonimem zła pozostała nazwa przystanku oraz niewielkich rozmiarów tablica. Minutą ciszy uczciłem pamięć tragicznie zmarłych kibiców, tak samo jak postąpiłem wcześniej, pod pamiątkową tablicą na stadionie Liverpoolu podczas England'96, upamiętniającą tą samą tragedię. W Eindhoven, w ówczesnym klubie Tomasza Iwana poznaję Polkę Aleksandrę tam pracującą oraz pomagającą przy mistrzostwach. Przed meczem Portugalii z Anglikami spotykam się ponownie z Eusebio, z "Czarną Perłę z Mozambiku". Poprzednio w Monterrey na Mexico'86 oraz w Birmingham podczas England'96.
No hay comentarios:
Publicar un comentario